Rozdział 5
Ten rozdział dedykuję Julie Jackson która swoim komentarzem zachęciła mnie do dalszego pisania
_________________________________________________________________________________
W wielkiej sali panował gwar gdy tam weszłam wszystkie rozmowy ucichły ja nie przejmowałam się tym z podniesioną wysoko głową usiadłam przy stole Gryfonów ( jak najdalej od Pottera i Wesleya ). Po chwili dosiadł się do mnie Seamus Finnegan.
- Hej Hermi- przywitał się i nałożył sobie śniadanie na złoty talerz
- Cześć- odpowiedziałam i zaczęłam jeść po chwili zapytałam- Dlaczego ze mną rozmawiasz a nie jesteś obrażony jak reszta?- On tylko się uśmiechnął i powiedział
- Należało im się. No bo wiesz kilka razy uratowaliście szkołę ale oni zachowuję się jakby zabili Sam Wiesz Kogo ale ty jesteś normalna- gdy to usłyszałam uśmiechnęłam się po chwili do sali weszła Ruda gdy nas zauważyła od razu skierowała się w naszą stronę gdy była pięć metrów od miejsca gdzie siedziałam ja i Seamus drogę zagrodził jej Ronald zaczęli się kłócić ja nie wytrzymałam i tam podeszłam każdy w sali patrzył na rodzeństwo podeszłam tam w tej samej chwili co Potter.
- O przyszła wielka Ślizgońska dziwka- powiedział Rudy
- Nie waż się tak do niej mówić- krzyknęła Ginni
- Zamknij się z tobą porozmawiamy później- powiedział Potter- A ty spadaj do łóżka Malfoya na pewno już cię tam zaprosił
- Nie waż się mieszać w to Malfoya to sprawa między nami- krzyknęłam a każdy w sali spojrzał na mnie ze zdziwieniem a blondyn uśmiechnął się- Wiecie co jesteście tylko dwoma zapatrzonymi w siebie dupkami jesteście egoistycznymi dupkami pożądającymi tylko sławę przy was Ślizgoni są dobrzy zostawiliście mnie a be zemnie nic byście nie stworzyli a wiecie co jest najgorsze? To że uważałam was za prawdziwych przyjaciół. Jeśli jeszcze raz odezwiecie się tym tonem do kogokolwiek to pożałujecie
- A co nam zrobisz SZLAMO?- zapytał Wesley i wtedy poczułam to ciepło rozchodzące się w całym ciele to było to samo uczucie co w lochach i nagle wszyscy popatrzyli na mnie z przerażeniem skierowałam wzrok na sufit i zobaczyłam unoszącego się na de mną stwora
Obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać ostatnie co zobaczyłam to ognistego ptaka okrążającego Pottera i Wesleya
- Zostaw ich nie są nawet warci tego aby ich zabić bezboleśnie- krzyknęłam a ptak posłusznie zostawił ich i rozpłynął się Malfoy podbiegł do mnie a prze moimi oczami była ciemność upadłam w jego ramiona i zemdlałam.
_________________________________________________________________________________
Gdy obudziłam się zobaczyłam biel po chwili przypomniałam sobie wszystko co stało się w Wielkiej Sali po chwili do Skrzydła Szpitalnego wszedł dyrektor
- Obudziłaś się już Hermiono- powiedział
- Co się stało?- zapytałam
- Po tym jak stworzyłaś tego ptaka zemdlałaś a pan Malfoy zaniósł cię tutaj- odpowiedział uśmiechając cię lekko
- Jak...- nie zdążyłam zapytać
- Trzy dni- odpowiedział
- Ale co się właściwie stało?- zapytałam
- To miejsce nie jest na takie rozmowy- odpowiedział- proszę przyjść do mojego gabinetu Pani Pomfrey wypuści cię jutro gdy odzyskasz siły hasło to: sernik- powiedział i wyszedł
_________________________________________________________________________________
Następnego dnia wyszłam ze Skrzydła Szpitalnego poszłam do mojego pokoju wzięłam odprężającą kąpiel gdy weszłam go garderoby na stoliku jak zawsze leżały nowe ubrania a na nich kartka
Mam nadzieję że już czujesz się dobrze niedługo wszystko się wyjaśni
L.R.
Ubrałam się w te ubrania
i wyruszyłam do gabinetu dyrektora gdy stanęłam przed posągiem
- Sernik- powiedziałam a posąg przesunął się ukazując wejście do gabinetu Dumbledora po chwili zapukałam w dębowe drzwi gdy usłyszałam proszę weszłam
- Usiądź proszę- powiedział dyrektor wskazując na krzesło gdy to zrobiłam powiedziałam
- Proszę o wyjaśnienia
- Wszystko zaczęło się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz